Wiosna 1457
Czas przerwy nadszedł w idealnym momencie; Diego zaczynały boleć ramiona od wymachiwania pochodniami i też uda powoli buntowały się przeciwko ciągłemu kucaniu.Ta część spektatorów, która nie miała dużo czasu, postanowiła nie czekać na rozpoczęcie drugiego aktu występu. Znaleźli się jednak tacy, co wykazali dość zainteresowania, by pozostać. Tak więc, chociaż widownia się przerzedziła, artyści po przerwie nadal będą mieli dla kogo występować.
Towarzyszący kuglarzowi bard przewiesił sobie lutnię przez ramię i usiadł na leżącej nieopodal beczce.
– Jesteś naprawdę niezły – pochwalił. – Nigdy nie widziałem, żeby facet był taki giętki... Co prawda ja też przybieram różne pozycje, ale to raczej w wąskim gronie, jeśli wiesz, co mam na myśli – zaśmiał się.
– Um... Chyba nie wiem – mruknął kuglarz-łowca.
Bard zamrugał oczami. Nie mógł uwierzyć, że ktoś nie zrozumiał tej aluzji.
– Diego – Kuglarz wyciągnął uprzejmie dłoń.
– Carlos – Bard potrząsnął jego ręką.
– Sprawnie ci idzie na tej lutni – powiedział Diego. – Znaczy... jeśli to lutnia. Ja specem nie jestem, nie chciałbym tutaj pomylić niczego.
– Tak, to lutnia, dobrze widzisz – potwierdził Carlos. – A to nie jedyny instrument, na którym gram. Jestem bardem, ale też poetą. Do usług. – Uśmiechnął się i ukłonił nisko. – To co, zarobione pieniądze dzielimy po połowie? – Wysypał na dłoń monety zebrane wcześniej do swojego szpiczastego kapelusza.
– Tak będzie sprawiedliwie – Diego podniósł sakiewkę, do której zwykle zbierał datki hojnych widzów. – Powiem, dawno nie widziałem takiego zainteresowania, twój wkład naprawdę zrobił wrażenie.
– Wiesz, ma się ten urok osobisty – Carlos przeczesał dłonią włosy. – Witam drogie panie – Zaczepił przechodzące obok dwie mieszczanki. – Ach, jak dobrze wrócić do domu. Tyle natchnienia, tyle muz... – Obejrzał się na odchodzące, rozbawione kobiety.
– Natchnienie czasami ciężko znaleźć – mruknął Diego. – Ja swojego całą zimę szukałem.
Carlos pokiwał głową i podzielił pieniądze na dwa stosy. Dwie monety jednak uciekły mu i potoczyły się pod beczkę. Kuglarz podniósł je i podał nowemu znajomemu. Sam nie policzył niczego, ufał, że Carlos rozdziela je sprawiedliwie.
Nie wiedział jednak, że bard rozłożył Ora nie po równo; nie przez nieuczciwość, a jedynie przez nieuwagę.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz