Wiosna 1457
Czas leci zbyt szybko. Diego wydawało się, że raptem kilka dni temu mieszkańcy Rivot świętowali nowy rok. A tu już minął jeden miesiąc, drugi, zaraz minie trzeci...
Diego znów potarł bolący ślad po ugryzieniu leśnej mrówki. Ile czasu już minęło od jego „przebudzenia”? Trwała wtedy jesień, ale kuglarz-łowca nie zapytał tego dnia nikogo o dokładną datę. A powinien był to zrobić.
Diego obejrzał się z powrotem na wnętrze swojego domu. Może wykonanie kilku obowiązków pozwoli trochę uwolnić myśli. Mężczyzna podniósł arkusz zapisany zadaniami do wykonania. Tak, miał w planie dzisiejszego dnia sprzątanie.
Diego zaczął od zaścielenia łóżka. Ułożył na nim równo pierzynę i poprawił poduszkę. Przebrał się, schował koszulę nocną do szafy, po czym rozpoczął zmywanie podłogi. Kiedy dotarł ze szmatą do lustra, przerwał na chwilę, by przyjrzeć się samemu sobie. Nie widział co prawda swojej twarzy, ale widział swoje własne oczy. Wydało mu się, że niepodobnym do niego jest takie przygnębienie. Przecież... jest kuglarzem. Ma zabawiać innych. Przynosić radość. Jak kuglarz może pozwolić sobie na taki stan?
Czy powodem jego samopoczucia było tylko odejście Tinga?
Diego wstał. Nagle w jego głowie zawitał dość... dziwny pomysł. Czy dałoby się jakoś uczynić obowiązki ciekawszymi do wykonywania i oglądania? Diego pokręcił szmatą w rękach. Zamachnął się mocniej, trzymając jej koniec. Kawałek materiału wykonał pełen obrót dookoła jego dłoni. Diego podrzucił szmatę, obrócił się dookoła własnej osi i złapał wspomniany przedmiot. Spróbował powtórzyć tę czynność z zamkniętymi oczami. Jego koordynacja nie zawiodła. Wtedy jednak kuglarz zdał sobie sprawę, że nie odpowiadało mu „udziwnianie” sprzątania. Praca to praca, a występ to występ, nie powinno się ich mieszać.
To nie miałoby dużo sensu... prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz