Zima 1456
Kiedy nieznajomy wykonał sztuczkę, Karnia wytrzeszczyła oczy w zdziwieniu. Nie była w stanie pojąć, co się właśnie wydarzyło. Karta jeszcze przed chwilą znajdowała się w jego prawej dłoni. Nie minęła nawet sekunda. On nie zrobił nic, co mogłoby wskazywać na przełożenie jej do drugiej ręki. Co więc robiła w lewej?
Kozica poczuła przypływ ekscytacji, pod wpływem tak ciekawego i niespotykanego zjawiska. Może ten trzeźwy chłoptaś, wcale nie był taki nudny? Istoty z maskami są, jak się okazuje, bardziej zadziwiające i ciekawe, niż mogłoby się wydawać. Stwierdziła, że kiedyś musi sprawdzić, jak wygląda jego twarz.
– Jesteś magiem? – zapytała, starając się zachować spokój.
– Nie. Jestem artystą-kuglarzem.
– Artysta-guglarz? Robisz jakieś gogle, czy może jesteś artystą gulaszu…
– Kuglarz – poprawił ją zamaskowany.
– No okej. I co taki guglarz robi? Czarujesz?
– Nie… – mężczyzna westchnął zrezygnowany. – Robię sztuczki. Zabawiam ludzi. Na przykład ten trik z kartą, to po prostu sztuczka oparta na zręczności i długotrwałym treningu.
– Eee! Nudy – jęknęła. – Myślałam, że czarujesz.
– Nie czaruję, niestety.
Karnia spojrzała na niego w zamyśleniu. W rzeczywistości była bardzo pod wrażeniem jego umiejętności. Cieszyła się jak dziecko, jednak wiedziała, że nie powinna tego aż nazbyt okazywać. Wziąłby ją za dziecinną, a w oczach pijaków rozsianych po karczmie, mogłaby sporo stracić. A musiała przecież utrzymać swój autorytet.
– Pokaż jeszcze coś. Nie uwierzę, że jesteś prawdziwym guglarzem, aż mi tego nie udowodnisz! Każdy głupi mógłby nauczyć się tej sztuczki z kartami, ha!
Nieznajomy milczał. Barmanka przez chwilę obawiała się, że ten odmówi i po prostu sobie wyjdzie, jednak on nie ruszał się z miejsca. Przeklęta maska – gdyby nie ona, kozica już dawno wiedziałaby co myśli o niej mężczyzna. Przez to ustrojstwo nie mogła dostrzec jego twarzy.
– Dobrze, co mam zrobić?
Dziewczyna uśmiechnęła się uradowana.
– No… Sztuczki! Rób sztuczki!
– W porządku.
Zamaskowany zastanawiał się chwilę, po czym wyjął z kieszeni talię kart i podał ją barmance.
– Wybierz jedną.
Karnia zrobiła, co jej kazano. Wyciągnęła królową z ładnym, czerwonym serduszkiem. Mężczyzna kiwnął głową i odłożył resztę na blat.
– Podaj mi ją.
Ponownie wykonała polecenie. Zamaskowany chwycił kartę. To, co wydarzyło się później, było tak dziwne, że kozica przez chwilę zwątpiła w swoje własne oczy. Stojący przed nią nieznajomy po prostu stuknął w kartę, a ta niczym za sprawą magii przemieniła się z królowej w asa z czarnymi, przypominającymi drzewka znaczkami.
– Jak… jak to się stało? Kiedy? – wykrzyknęła zdziwiona.
– To moja tajemnica – zaśmiał się zamaskowany.
Karniela chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak w tym momencie, jeden z klientów uderzył pustym kuflem o blat, po drugiej stronie baru.
– Doleweczki od szanownej paniusi, poproszę!
Kozica westchnęła i ruszyła w jego kierunku. Kiedy skończyła nalewać mu piwa, odwróciła się i spojrzała na siedzącego nieruchomo artystę-magika. Chciała zobaczyć więcej trików, jednak wiedziała, że w tych warunkach co chwilę będzie musiała biegać do klientów. Może gdyby poprosiła właścicielkę, aby przez chwilę ją zastąpiła...
– Ey, Zamaskowany! – zwołała.
– Mam na imię Diego! – zauważył.
– Ta… Zamaskowany Diego, idź korytarzem na piętro, zaraz do ciebie dołączę. Pójdziemy do mojej sypialni, wypijemy coś mocniejszego i pokarzesz mi trochę sztuczek – zaśmiała się.
– Uuu! Ale przecież takiej młodej damie to nie przystoi! – zaśmiał się pijaczyna, który właśnie dopił swój trunek i chwiejnym krokiem szedł w ich stronę.
Karnia westchnęła. Co prawda tym razem nie miała tego na myśli, jednak klienci karczmy znają ją już dostatecznie dobrze, aby wiedzieć, że istoty zapraszane do jej sypialni nigdy nie kończą dobrze. Niczego nieświadome ofiary, wpadające w jej pułapkę.
<Diego?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz