Jesień 1456
Shen z gracją stawiał kroki na pokrytej kropelkami wilgoci trawie, a jego czujny wzrok wpatrzony był w jeden punkt. Źdźbła muskały delikatnie jego nagie palce u stóp. Przystanął dopiero na kilka metrów od nieruchomej postaci leżącej na ziemi. Był to młody mężczyzna o szerokiej piersi i długich, ciemnych włosach rozrzuconych w nieładzie aureolą nad jego głową. Jego twarz miała kolor bliski porcelanie. Nie zakłócały jej żadne zmarszczki, ani grymasy. Wyglądał jak marmurowa rzeźba, z uda której wypływała cienkim strumieniem ciemna ciecz.
Wzrok Shena powędrował również po ubiorze mężczyzny. Cienka, lniana koszula z narzuconą na nią skórzaną kurtką ozdobioną ćwiekami. Dość grube płócienne spodnie i obite metalem skórzane obuwie. Do tego ten nóż, nadal głęboko wbity w nogę. Shen zmarszczył brwi i postąpił jeszcze kilka kroków w kierunku mężczyzny, aby jeszcze dokładniej mu się przyjrzeć. Na pewno nie pochodził ze szlacheckiej rodziny, choć czysta i gładka twarz mogłaby to sugerować. Był raczej wysoki i prawdopodobnie dysponował dużą sprawnością fizyczną. Szybkością i gracją jednak nawet w połowie nie dorównywał Shenowi.
Książę widział wcześniej też jego konia... Zacisnął mocno powieki, starając się przywołać sobie wspomnienie tej sceny. Gęsta, ciężka mgła, a z niej wyłaniający się wielki, kary fryzyjczyk. Na siodle siedział jeździec, który uważnie taksował wzrokiem okolicę, zaś przy jego siodle kiwała się w rytm kroków rumaka skórzana torba i...
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz