Diego sprawdził, czy niczego nie zostawił w swoim prowizorycznym namiocie, po czym ruszył sprężystym krokiem w stronę domu. Zakup lustra przestał być priorytetem. Teraz Diego marzył tylko o świeżym, suchym ubraniu, czymś na ząb i ciepłej kołdrze. A to wszystko czekało w domu.
Pomimo zmęczenia i głodu Diego utrzymał tempo przez całą drogę. Słowa nie opiszą jego radości, kiedy wspinał się po wiszącej drabinie z powrotem do swojej ciepłej i przytulnej chaty.
To jest... Diego cały czas liczył, że to JEGO chata. Z tyłu głowy miał obawę, że pewnego dnia wróci ktoś, kto jest prawowitym właścicielem tego domu wbudowanego w drzewo. Ale nie można powiedzieć, że w tym momencie ta obawa szczególnie ciążyła na umyśle Diego. Mężczyzna był skupiony na szukaniu jedzenia i przebieraniu się; obie te rzeczy robił jednocześnie.
Wreszcie z ulgą położył się na miękkim materacu i nakrył grubą pierzyną. Przeszkadzał mu trochę brak lustra w rogu izby, ale postanowił odpuścić sobie już tego dnia wyjście do miasta. Musiał porządnie odpocząć po swojej „przygodzie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz