Jesień 1457
Shen wyprostował się z gracją i spojrzał Hikari prosto w oczy. Czuł, że od początku rzucała mu zniewagi i uważała jego postać za niegodną lorda. Śmiała się z niego. Zabił marnego wilka, nie udawadniając przy tym niczego. To nie był przeciwnik godny jego tytułu. Nie chciał jej niczego udowadniać, czuł się jedynie skrzywdzony wobec jego własnej dumy oraz pochodzenia. Było go stać na znacznie więcej.
– Boisz się krwi? – zapytała, kiedy cisza się przedłużała.
Przywykł do krwi, nie było mu szkoda tych ubrań. Na pole bitwy zwykle nosił tańsze ubrania i pozwalał im zostawiać plamy. Niech wszyscy widzą, czym sie trudni. Niech wiedzą, że należy się go bać.
– Nie – odpowiedział krótko. Odwrócił wzrok. Patrzył teraz na wymyślne źródełko. Porośnięte gęstymi paprociami, zupełnie niepasującymi do jesiennego krajobrazu. Do kamieni u góry przywarł intensywnie zielony mech, a znad samego źródła lekko unosiła się mgiełka. Woda musiała być ciepła. Co więcej, widział wyraźnie dno, mącone wyłącznie ruchami małych, kolorowych rybek. Ktoś musiał przed laty ułożyć kamienie dookoła, pilnując, by źródełko się nie rozlało. Były zbyt schludne, aby położył je tylko prąd wody.
– Więc weź ze sobą trofeum i wynośmy się stąd. Mam już wszystko czego potrzebowałam...
Ani jeden kamień nie był poza swoim porządkiem. Ktoś je niedawno poprawiał. Mimo upływu czasu, wciąż dbał o magiczne źródełko w środku lasu.
– Gdzie mieszkasz?
– Chcesz mnie odprowadzić? Wybacz, nie jestem zainteresowana – zakpiła.
– Odpowiedz.
– W Karczmie.
Pokiwał głową. Brzmiała szczerze, choć dalej słyszał w jej słowach ironię. Odsunął się od zwłok wilka i przesunął w głąb lasu.
– Zostawiasz mnie? W porządku. Możemy się rozejść – mówiła.
On był skupiony na rozglądaniu się wokoła i szukaniu poszlak. Nagle dostrzegł brutalnie zdartą korę z drzewa. Draźnięcie wyraźnie układało się w kształt pazurów. Przejechał po nim palcami. Znajdowało się zbyt wysoko, aby zrobiło to zwierzę.
– Ktoś tu mieszka – oznajmił wreszcie.
<Shira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz