Niedługo potem zaczęło padać. Był to zaledwie lekki deszczyk, ale wystarczająco irytujący dla Avriona. Rozłożył nieco dziurawy materiałowy dach nad głową i kontynuował swoją przeprawę przez las. Miał nadzieję, że niebawem będzie mógł go opuścić, ponieważ zbrzydł mu widok powtarzających się drzew oraz przeskakujących przez dróżkę żab oraz ropuch. Ialan zawsze wtedy stawiał uszy, a mężczyzna musiał skracać lejce, aby koń nie wyrwał się i nie zaczął ścigać gada. Ostatnie czego chciał, to rozproszenie uwagi swojego zwierzęcia.
Od czasu do czasu deszcz zraszał ubranie Avriona. Po pewnym czasie było już całkiem przemoknięte. Z tego względu mężczyzna najchętniej zatrzymałby się i ogrzał wewnątrz wozu, ale nie mógł tego zrobić, dopóki znajdował się w lesie. Musiał zachowywać przez ten cały czas maksymalne skupienie, a chwila nieuwagi mogłaby się dla niego skończyć tragedią. Co więcej, powolne tempo Ialana zaczęło go po pewnym czasie irytować. Po pewnym czasie postanowił zniecierpliwiony szarpnąć lejcami. Rumak ruszył wówczas żwawszym truchtem. Kałuże wody rozbryzgiwały się na boki, a kopyta konia pokrywały grubszą warstwą błota.
Już kilka minut później owiał ich przeraźliwy wiatr, a w oddali leśnego tunelu zaświtało. Już z tej odległości można było określić, że niebo było jasnoszare, niemal zupełnie białe. Kiedy minęli skraj lasu i wypadli na równinę, zawiało tak mocno, że Avrion musiał kazać zwolnić Ialanowi.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz